Język
tańca
Z
prof. Roderykiem Lange,
choreologiem, antropologiem tańca, dyrektorem Instytutu Choreologii
w Poznaniu rozmawia Izabela Dachtera
[Wywiad ukazał się 28 maja 2005 roku w dzienniku „Głos Wielkopolski”, publikujemy go za zgodą autorki].
–
Taniec to...
– To
wielka tajemnica proszę pani. Samo pojęcie tańca nie pokrywa się
z jakimś stałym terminem. Zależy od kontekstu kulturowego. W
wielu dawnych społecznościach taniec był ważnym elementem
zwyczajów i obrzędów, okazją do udziału we wspólnym
wydarzeniu o charakterze rekreacyjnym. Był częścią składową
wszelakich uroczystości. Proszę sobie wyobrazić, że w lokalnym
słownictwie często brakuje słowa „taniec”. Dla przykładu
wśród ludów bałkańskich termin „choros” określa
nie tylko konkretny typ tańca, ale także zespołowe tańczenie, a
nawet miejsce zarezerwowane do takiego zachowania. Definicji też
zredagowano wiele. Do mnie przemawia najlepiej definicja Kurta
Sachsa: „Taniec to każdy ruch intencjonalnie uporządkowany,
który nie służy pokonywaniu wysiłku roboczego”. Proszę
zauważyć, ile w niej sensu: jeżeli porządkuje się ruch, to jest
w tym jakaś intencja, a więc aspekt kreatywności. Człowiek
zamierzenie tworzy, aby coś wyrazić.
–
Ruch zdradza
człowieka?
– Oczywiście.
Kłamczucha potrafimy rozpoznać z cienistych, nikłych ruchów
ręki. A tak poważnie – taniec nigdy nie istnieje bez człowieka,
wykonawcy, twórcy. Ludzkie ciało jest jedynym użytkowanym
instrumentem, a materią – ludzki ruch. Oczywiście nikt z nas nie
jest w stanie zajrzeć w wewnętrzne życie danej osoby. Jednak w
ruchu, człowiek wyraża swoje postawy, często poza jakąkolwiek
intencjonalną kontrolą. Kiedy obserwujemy, jak się porusza, na
podstawie tak zwanego słownictwa ruchowego, możemy pokusić się o
określenie cech jego osobowości. Proszę sobie przypomnieć, jak
często mówimy o kimś, że z daleka poznajemy go po chodzie.
Z innej strony: ktoś pracuje w określonym zawodzie fizycznym.
Czynności, które w związku z nim codziennie wykonuje,
odciskają na jego ciele i duszy swoiste piętno. Tworzą się tak
zwane stereotypy ruchowe, a to z kolei rzutuje na profil ruchowy
człowieka. Prawdą jest też, że tancerz tancerzowi nierówny,
bo nie ma dwóch takich samych osobowości. Wszystko zależy
od indywidualnych cech, umiejętności eksponowania treści,
nadawania barw w wyrażaniu się bezsłownym. Niestety, tego
niewerbalnego przekazu nie da się wystarczająco opisać słowami.
Więc my, choreolodzy, zapisujemy go posługując się znakami
kinetograficznymi.
–
Taniec, jako dziedzina
z własnym pismem?
– Dlaczego
nie. Każdy ruch można zapisać. Trzeba tylko umieć identyfikować
go w odniesieniu do modeli geometrycznych i czasowo przestrzennych.
Znajomość pisma ruchowego, odnotowująca trójwymiar i czas
przydaje się nie tylko zawodowym tancerzom. W warsztatach, które
prowadzimy w Instytucie Choreologii, bierze udział dziewczyna
trenująca karate i osiągająca w tej dziedzinie międzynarodowe
sukcesy. Analizując ruch, próbuje dotrzeć do korzeni tej
dziedziny walki, uczy się więc zapisywać poszczególne
gesty, budować kinetogramy.
–
Taniec to sztuka?
– Prawdopodobnie
najstarsza w dziejach ludzkości. Na początku taniec zawierał w
sobie dźwięk, muzykę, słowa, rytuał i dramat. Dopiero później
dziedziny te stały się odrębnymi zagadnieniami w aktywności
twórczej. Archaiczność tańca potwierdza archeologia oraz
współcześnie żyjące, tak zwane kultury pierwotne. Taniec
ma tam wciąż wiele funkcji, które w naszym zurbanizowanym
społeczeństwie przestały istnieć. Okazuje się bowiem, że w
cywilizowanym świecie przekaz niewerbalny przestał być potrzebny.
W kulturach pierwotnych taniec organizuje światopogląd. A w
naszej? Wręcz przeciwnie: taniec jest albo błahą rozrywką, albo
wyspecjalizowaną sztuką teatru świeckiego.
–
Pierwotne mity o
stworzeniu, często pozbawione są słów. Ich językiem jest
ruch. Dla przedstawiciela cywilizacji XXI wieku , jakikolwiek przekaz
pozbawiony słów jest niemal nie do przyjęcia, choćby
dotyczył spraw najważniejszych.
– Symbolika
zawarta w tańcu pozwalała wyrazić głębokie idee związane z
życiem człowieka, jego kosmologią i tworzonymi przez niego
wizjami. Taniec był ściśle zespolony z całym kompleksem
magiczno-religijnym, był w służbie duchów i bogów.
U zarania ludzkości aspekt duchowy tańca był bowiem bardzo
istotny. Dzięki temu głębokie i złożone treści mogły być
przekazywane bez konieczności werbalizacji. Z reguły były to
bardzo intensywne doświadczenia, które jednocześnie
wzmacniały poczucie więzi wspólnotowych. Rzeczywiście
wspomniane mity o stworzeniu, w tak zwanych kulturach pierwotnych
często pozbawione są słów. To prawda, że współczesnemu
Europejczykowi daleko do takiej subtelności, jak na przykład
mieszkańcom Melanezji, czy Indonezji, gdzie wciąż praktykuje się
tańce świątynne. Tam duchy współistnieją z ludźmi. Aby
bóstwo mogło przybyć, konieczny jest taniec sakralny. W
porównaniu z nimi Europa to barbarzyństwo. Cywilizacja,
nadprodukcja technologii, powodują, że stajemy się pasywni,
głusi. Postęp nas niszczy. Paradoksalnie więc, brak rozwoju
technologicznego to dobrodziejstwo dla człowieka, który może
wyrażać się w inny, bliższy naturze, pierwotny sposób.
–
Nie znalazł pan
żadnego pozytywnego mariażu, w którym taniec, przekaz
niewerbalny współistnieje z postępem?
– Takim
przykładem jest starożytna Grecja – moim zdaniem, wyjątkowe
osiągnięcie w dziejach ludzkości. W obrębie „polis”
(miast-królestw) taniec użytkowany był jako element rytuału
religijnego oraz w edukacji, rozwój cywilizacyjny nie
wykluczał go w żaden sposób. Liczbę mieszkańców
celowo ograniczano, aby wszyscy obywatele mogli żyć swobodnie, w
równych warunkach, uczestnicząc jednocześnie we wszystkich
najważniejszych wydarzeniach i obrzędach wspólnoty.
–
Tymczasem dziś,
jeżeli w ogóle masowo tańczymy, to jedynie w dyskotekach?
– Ponieważ
wskutek procesów urbanizacyjnych, taniec przestał być
czynnikiem życia zbiorowego, stając się jedną z wąskich
specjalizacji. We współczesnych dyskotekach spotkać można
typ tańczenia, który wykonują pojedyncze osoby, nie
wykazując przy tym żadnego współdziałania, choć tańczą
obok lub naprzeciwko siebie. To przejaw alienacji człowieka, który
wyzbył się potrzeby manifestowania więzi społecznych.
Równocześnie jesteśmy świadkami jak młode pokolenie
spontanicznie poszukuje sposobów na zespołowe wyrażanie się
w ruchu. Taką potrzebę bardzo drastycznie manifestuje choćby
taniec „pogo”.
–
Myśli pan, że
jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie takiego „pierwotnego”
tancerza, odnaleźć zaginioną duchowość?
– Teoretycznie
tak, obawiam się jednak, że w wysoko rozwiniętych społeczeństwach,
takich jak nasze, jest to już prawie niemożliwe. Z drugiej strony,
psychiatrzy z coraz lepszym skutkiem wykorzystują taniec, jako
źródło terapii. Okazało się bowiem, że ludzie, do których
nie trafia słowo, przyjmują ruch. Terapia taneczna i ruchowa z
powodzeniem stosowana jest u pacjentów cierpiących na stany
lękowe, depresje, schizofrenię, a także u osób
upośledzonych ruchowo, bądź sparaliżowanych . Dzieciom z
trudnościami w uczeniu się i z zaburzeniami emocjonalnymi, taniec
pomaga zauważyć własne „ego”, uzyskać świadomość swojego
ciała, prowadzi do samopoznania, akceptacji siebie. Więc tańczmy,
kochani, tańczmy.
|
|
Prof.
dr hab. Roderyk Lange, dyrektor Instytutu Choreologii w Poznaniu,
został uhonorowany w marcu 2005 r. przez Ministra Kultury Francji
tytułem CHEVALIER
DE L'ORDRE DES ARTS ET DES LETTRES za dokonania w
dziedzinie nauki i sztuki.
|